Magdalena Siemienas | 19 września 2018
Cukiernik: Polska gospodarka nie potrzebuje dotacji, tylko wolności i odczepienia się

Podczas wczorajszej konferencji prasowej Prawo i Sprawiedliwość zarzuciło samorządom kierowanym przez PO-PSL niewykorzystanie środków unijnych. Z informacji prasowych wynika, że łączna suma tych funduszy wynosi ok. 1,3 mld euro. O ocenę przedstawionych doniesień poprosiliśmy prawnika i publicystę Tomasza Cukiernika, który stwierdził, że zapewnienia członków rządu o tym, że unijne dotacje są "wielką szansą dla Polski", to bzdura, a wszelkie nowe "inwestycje" powstające w wyniku dofinansowań, mogą w przyszłości obciążyć polski budżet.
– Cały ten problem to nie jest nic innego jak walka polityczna pod wybory. Nic nie wskazuje na to, że samorządowcy z PiS są lepszymi biurokratami od samorządowców z PO czy PSL
– powiedział Tomasz Cukiernik.
Nasz rozmówca ocenił, że podana suma wcale nie jest wygórowana, a dodatkowe środki z Unii Europejskiej wiążą się również z innymi, negatywnymi konsekwencjami.
– Miliony milionami, ale w skali kraju 1,3 mld euro to niezbyt wielka kwota, tym bardziej, że do tych pieniędzy trzeba dołożyć swoje i obsłużyć je od strony biurokratycznej, a do tego jeszcze wziąć kredyty, co oznacza, że bez nich – jeśli dojdzie do "utraty" dotacji – odpadają spore koszty ich pozyskiwania. Co więcej, te samorządowe "inwestycje" potem trzeba by było przez lata utrzymywać już bez zewnętrznego współfinansowania, a pozostałyby one wyłącznie na barkach podatników
– zauważył.
– Symptomatyczne w wypowiedzi Tomasza Poręby, szefa sztabu PiS, jest to, że utratą przez polskie województwa unijnych dotacji "przerażona jest" Komisja Europejska. Czyżby wydawanie tych pieniędzy było bardziej w interesie Unii Europejskiej niż Polski?
– zastanawiał się publicysta.
Tomasz Cukiernik odniósł się także do słów ministra inwestycji i rozwoju, który uważa, że unijne dotacje są wielką szansą dla Polski.
– To oczywista bzdura co mówi minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński, że unijne dotacje są "wielką szansą rozwojową". Tym bardziej, że ma na myśli "inwestycje" realizowane przez władze. To nie państwo a biznes jest od zajmowania się inwestycjami, bo robi to sto razy lepiej. Te samorządowe w większości oczywiście nie są żadnymi inwestycjami, które by w przyszłości przyniosły zyski, a zwykłymi wydatkami konsumpcyjnymi, które w przyszłości przyniosą nowe koszty dla finansów publicznych
– powiedział nasz rozmówca.
– Urzędnicy NIGDY nie byli, nie są i nie będą efektywni. Lepiej by władze zajęły się obniżaniem podatków i deregulacją gospodarki, a nie marudzeniem o nieswoich pieniądzach. Polska gospodarka nie potrzebuje dotacji, tylko wolności i odczepienia się urzędnika
– ocenił redaktor.
– Wybory samorządowe nic nie zmienią w tej kwestii, bo zdecydowana większość aktualnych i startujących samorządowców z niemal wszystkich opcji politycznych chce – bez zwracania uwagi na konsekwencje – na potęgę wydawać dotacje "unijne" (pamiętajmy o polskiej składce, która wynosi 1/3 wartości dotacji) ku poklaskowi wyborców. A to nie jest właściwa droga. Z dotacji należałoby całkowicie zrezygnować, bo w zdecydowanej większości przypadków – jak każdy interwencjonizm państwowy – przynoszą głównie szkody
– podsumował Tomasz Cukiernik.
Fot. Pixabay